Kresowiak Galicyjski Nr 3 (marzec) 2024 r. http://www.kresowiak.prohost.pl Kresowiak Galicyjski Nr 3 (marzec) 2024 r. Fri, 03 Apr 2020 16:38:49 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.3.2 Ludzie przygranicznego powiatu Marian Ważny http://www.kresowiak.prohost.pl/?p=649 Fri, 03 Apr 2020 16:38:49 +0000 http://www.kresowiak.prohost.pl/?p=649 Czytaj dalej ]]>   Szukam klimatu naszej przygranicznej ziemi. Szukam tej nieuchwytnej cechy, która niezależnie  od urody krajobrazu wyróżnia mieszkańców naszego powiatu od innych i nadaje temu zakątkowi kraju swoistego piękna. Gdy rozmawiam z ludźmi, którzy odwiedzili powiat lubaczowski albo wrócili tu po wieloletniej  nieobecności, zgodnie stwierdzają, że jest tutaj jakaś nieuchwytna  inność. Pragnę dotrzeć do źródeł tego zjawiska, poczuć satysfakcje, że odkryto kulisy naszej odrębności.

 Pragnę też dowiedzieć się jaka jest kondycja mieszkańców naszego powiatu. Jakie są ich kłopoty  i marzenia. Co im najbardziej doskwiera a co cieszy? To trudne zadanie. Aby je spełnić należałoby przeprowadzić profesjonalne badania ankietowe. W naszych warunkach oczywiście jest to nierealne. Dlatego musieliśmy zadowolić się „zwiadem”, rzeczywistością poznaną poprzez zanurzanie się w wartki nurt życia, rozmowy z ludźmi  wszystkich środowisk i różnych profesji.

 Nie jest to zadanie łatwe i z tego powodu, że powiat nie stanowi wyizolowanej wyspy i tak jak w tyglu „miesza” się tu wszystko z tym co jest w kraju. Wyjątkową rolę pełnią media, które jak walec ujednolicają myśli i poglądy ludzi. Mieszkańcy odległego Wejherowa i Lubaczowa oglądają te same programy telewizyjne, kupują podobne produkty i mają te same problemy. A powszechność komunikacji na niebywałą skalę umożliwia przemieszczanie się i podróżowanie ludzi i w ślad za tym zawieranie nowych kontaktów.

Ale mimo potężnych procesów ujednolicających, powiat lubaczowski w pewnych granicach zachowuje swój lokalny koloryt i klimat wyrażający się w postawach jego mieszkańców, licznej rzeszy ludzi nieprzeciętnych. Aby jednak te osobliwości zauważyć, odczuć trzeba wytężyć wzrok i wykazać się przenikliwością. Wówczas zobaczymy zaskakujące osobliwości, złożony konglomerat ludzkich postaw i losów.

 Tak jak wszędzie najbardziej rzuca się w oczy zanikanie więzi społecznych, poczucia wspólnoty, rośnie prywatyzacja życia. Ludzie coraz bardziej stają się sobie obcy. Potęguje to egoizm i izolacje. – Jak idzie kondukt pogrzebowy przez wieś ludzie pytają kto umarł? A jeszcze nie tak dawno wiadomo było kto na wsi zachorował – mówi mieszkaniec Dachnowa. Po prostu rozmowy, kontakty z sąsiadami zastąpione zostały przysiadywaniem przed telewizorem. W ślad za tym zubożało życie towarzyskie. Na wsi zarastają ścieżki do sąsiada. Nawet w niedzielne pogodne popołudnie ulice miast i wsi są opustoszałe.

 Z tych też powodów rodzi się pytanie czy możemy mówić o powiecie jako o jednym organizmie, obszarem, na którym ludzi łączy chociaż w pewnym zakresie emocjonalna wieź. Przecież pozornie może się wydawać, że mieszkańcy Cewkowa i Łukawicy są dla siebie zupełnie obcy. W rzeczywistości jednak jest odmiennie. Dla wszystkich miejscem zbornym wciąż jest Lubaczów. Tu z każdej miejscowości ludzie przybywają na targ, do szpitala, lekarza, do pracy, do urzędu, na zakupy. Tutaj też wszystkich łączyła szkolna ława LO jak i Zespołu Szkół Zawodowych. A posiadane samochody w niebywały sposób łamią granice międzygminne.

 Jeśli wzrost prywatyzacji życia jest tendencją ogólnoświatową to dystansowanie się od „swoich” jest w pewnym stopniu naszą powiatową osobliwością. Oto we wszystkich kolejnych wyborach parlamentarnych w III Rzeczpospolitej, rekordową liczbę głosów zdobywają nie ludzie stąd ale osoby z zewnątrz, spoza naszego powiatu i znane tylko z mediów. W rezultacie w minionym 25 – leciu powiat miał tylko przez jedną kadencje posła w osobie Józefa Michalika. A wiadomo jakie to niesie konsekwencje. Trudno o proste wytłumaczenie tego zjawiska. Można mówić o braku lokalnego patriotyzmu i edukacji obywatelskiej. Chociaż nie do końca należy za to obwiniać mieszkańców naszego powiatu. Niemal przy każdych wyborach do parlamentu mamy wysyp miejscowych kandydatów. Z każdego ugrupowania politycznego mamy miejscowych aspirujących do fotelu posła czy senatora. W wyniku tych praktyk głosy się rozdrabniają i jeszcze bardziej szansa wyboru jest nikła.

Przede wszystkim wyróżnia nas ta bliska i odległa historia. Chociaż Ukraińcy przed ponad półwieczem musieli opuścić ten teren, znowu wracają  bolesne wspomnienia. Przez kraj przelewa się dyskurs o krzywdach doznanych przez Polaków ze strony UPA. Oto w Gorajcu i w Werchracie  stanęły pomniki ku czci zaginionych Ukraińców na tych terenach. Ale w wypisanych nazwiskach znaleźli się również banderowcy mający krew na rękach. W Werchracie grupa młodych ludzi ten pomnik burzy zamieszczając relacje z tego czynu w Internecie. Wzbudza to emocje i rodzi  niepokój gdyż na Ukrainie odżywa kult Bandery.

 Czy znajdziemy drugi powiat, który byłby wsparty o granicę z Ukrainą , który niegdyś graniczył z zaborem rosyjskim a w czasie wojny był przepołowiony granicą niemiecko – sowiecką? Czy znajdziemy drugi powiat, który niemalże w połowie przed wojną był zamieszkały przez Ukraińców? Czy znajdziemy drugi powiat, który po transformacji ustrojowej w 1990 roku zostałby tak ogołocony z zakładów pracy? Przez dziesięciolecia kształtował tu się pogląd, że to powiat zapomniany przez stolicę i województwo. Ot zsunięta w kąt prowincja. Nawet dla mieszkańców Lublina, Rzeszowa powiat lubaczowski traktowany bywa jakby był za górami, za lasami. Nic dziwnego, że omijały ten teren inwestycje. W fatalnym stanie były drogi. W sąsiednich powiatach budowano fabryki a nie w powiecie lubaczowskim. W Jarosławiu stanęła potężna huta szkła. Bez przesady można powiedzieć że wszystko co tutaj dokonano, wybudowano było wyczynem dziełem miejscowych ludzi, efektem zbiorowych osiągnięć. To tylko wyczynem miejscowych liderów było, że powstały tu „zamki” i szereg pomniejszych zakładów dających ludziom pracę.

 W 1990 roku, gdy padła większość zakładów i w szczątkowej postaci zachowały się tylko „zamki” pozostała gorycz, poczucie porzucenia przekazywane kolejnym pokoleniom. Historyczną datą nie są tu wolne wybory ale upadek zakładów i licznych tutaj PGR. Pozostały obiekty które straszą do dziś. Powiat stał się terenem gaterleterów dzielących swoje życie na Roztocze i pobyt w Niemczech czy Anglii .Właśnie emigracja i ludzie w niej uczestniczący dominują w rozmowach. Po prostu wyjazdy wyciskają swoje piętno na postawach i zachowaniach ludzi. Dla wielu to wewnętrzne rozdarcie, źródło rozterek i załamań również dramatów bo małżeństwo się rozpadło.

Wracają z nadzieją, że zarobione pieniądze pozwolą odbić się im od dna. Myślą, że założą biznes a możliwości okazują się jednak bardzo ograniczone. Bo jaką firmę założyć? Wszystkie potencjalne luki już są wypełnione. Nielicznym tylko się udaje wcisnąć z własnym sklepem, hurtownią, warsztatem i wielu spotykają niepowodzenia. Stąd nawet powtórne wyjazdy. Ale ludzie ci są na świeczniku. O nich się rozmawia. Ich losy bywają śledzone. To oni mimo wszystko są zachętą dla innych.

 W powiecie praca dla ludzi staje się najważniejsza. O niej się mówi, ona jest przedmiotem marzeń a jej brak rodzi żal i frustracje. W rozmowach  na ulicy w sklepie dyskursy kto ją stracił, kto został przyjęty, komu grozi zwolnienie. I może dlatego wciąż rozdmuchiwano tu nadzieję, że znaczący inwestor w drodze, że zniknie bezrobocie i ludzie wierzyli, że ich los się poprawi. Obiecywano sobie, że wybudowane przejście graniczne w Budomierzu ożywi powiat, że pojawi się setki nowych miejsc pracy, że na niebywałą skalę rozwinie się handel. Wprawdzie przejście nieco dźwignęło powiat ale trudno mówić o przełomie.

 Za ten stan nie brak krytycznych opinii pod adresem samorządów. W powszechnym odczuciu ludzie władzy gminy obciążają też odpowiedzialnością, że wciąż tu wysokie bezrobocie. Gołym okiem widać, że na tym froncie ze strony władz samorządowych niewiele się dzieje. A uruchomio-na strefa przemysłowa w Lubaczowie póki co nie znajduje chętnych. Ludzi oczekują na tym froncie forsownych działań, zabiegów. Tymczasem możliwości burmistrzów czy wójtów w tym względzie są bardzo ograniczone.

 Skuteczna promocja wymaga profesjonalistów i środków. Nie mówiąc już o tym że nasz powiat nie jest dla inwestorów atrakcyjny. Aby więc była jasność samorządy w poszukiwaniu inwestorów winne działać przy otwartej kurtynie. Chodzi o to aby społeczność miasta czy gminy miała pełną świadomość jakie zabiegi czynią władze, jakie działania podejmują i jakie bariery spotykają na drodze przyciągania przedsiębiorców. Tymczasem jest cisza. Tematu tego nie porusza się na na sesjach. Trudno się więc dziwić, że ludzie też samorządy winią za małą aktywność w ściąganiu inwestorów.

 Znakiem rozpoznawczym powiatu może być też powszechna troska rodziców o edukacje dzieci. Czynią wszystko co możliwe aby syn córka kończyła szkołę zawodową, liceum, studia.Wielu przeżywa rozczarowania, ze absolwent magister nie znajduje pracy. Stąd kolejny powód do wyjazdów w świat. I tylko nieliczni zdobywszy dyplom wracają w te strony. Tym samym powiat się wyludnia. Popularne staje się powiedzenie, że zamieszkują go emeryci, urzędnicy, nauczyciele, handlowcy i ucząca się młodzież.

Niemal wszelkie osobliwości naszego kraju znajdziemy na tej ziemi jak w pigułce. Wszystko tu bardziej wyraziste mieniące się barwami tęczy. Większa tu odwaga ale i tchórzostwo. Rozhukana fala swawoli ale i mrówcza praca. Dreptanie w miejscu ale i wizjonerstwo. Zarosłe zielskiem podwórza i okazałe domy z ogrodami tonącymi w kwiatach. Natkniemy się tu na jednostki bezwzględne w dochodzeniu do celu i ludzi szlachetnych niosącym pomoc innym. Stać było powiat na zbudowanie fabryki „zamków” dającej pracę prawie tysiącu ludzi i doprowadzenie tego zakładu do upadku. Utworzenie doskonale prosperującego Lubaczowskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, dysponującym wykwalifikowaną kadrą i odpowiednim zapleczem technicznym, rozległym frontem robót i przez fatalne zarządzanie doprowadzenie tej firmy do upadku. Po prostu jedni nie szczędząc trudu pracowali nad pozytywnym wizerunkiem powiatu z kolei inni przyjmowali rolę statystów.

 Można powiedzieć, że wielka Europa trafiła w te strony. Anteny satelitarne przy ścianach, sznur samochodów na ulicach i kontakty poprzez wyjazdy niemal z całym światem. W Cieszanowie przez kilka dni na festiwalu Rock Cieszanów i na Folkowisku w Gorajcu przybywają młodzi ludzie z całej Polski a nawet z odległych krajów.

Lokalnego kolorytu tej przygraniczne ziemi nadają indywidualności, wizjonerzy, którzy widzą dalej i więcej, ludzie z odwagą przełamywania utartych stereotypów i poglądów. To im powiat zawdzięcza cywilizacyjny awans. Warto więc wymienić niektóre nazwiska. Tadeusza Wlezienia – twórcy i wieloletniego szefa lubaczowskich „zamków”, Kazimierza Nowaka z Narola – założyciela Spółdzielni Las produkującej altany i zajmującą się suszenie runa leśnego. Wśród wybitnych jednostek byli ludzie z różnych  zawodów: lekarze, nauczyciele, przedsiębiorcy.

 W każdym kolejnym pokoleniu znajdujemy takie jednostki. Wizjonerow, ludzi z menadżerskim zacięciem nie brakuje i w naszych czasach. Wystarczy wymienić Pawła Kapla – prezesa Powiatowego Banku Spółdzielczego w Lubaczowie. Z jego inicjatywy wznoszona jest nowoczesna na miarę XXI wieku nowa siedziba banku, który wzbogaci architekturę miasta a szczególnie rynku. A prowadzona przez niego placówka poszerza rewir swojego działania i zakotwiczyła się już nawet w Rzeszowie. Albo Barbara Thieme prowadząca teatr MAGAPAR, który zaliczył już prawie całą Europę i gościł nawet za oceanem w Kanadzie. Człowiekiem wizjonerem jest Jan Zuchowski w Narolu. To on w 2015 r. w plebiscycie organizacji technicznych i Politechniki Rzeszowskiej znalazł się wśród trójki zwycięzców na innowatora roku w województwie podkarpackim. To wójt gminy Lubaczów Wiesław Kapel tworząc Osadę Kresową rozsławia powiat w kraju a nawet w świecie.

Oczywiście takich osób jest wciąż za mało. Wokół nich nie zawsze udaje się zbudować pozytywny klimat, aurę podziwu i szacunku. Niestety bywa tak że wyróżniające się osoby spychane są na margines, że podcina się im skrzydła gdyż budzą zazdrość i zawiść.

 Barwna przygraniczna prowincja. W tym bogatym konglomeracie ludzkich postaw i zachowań rodzi się pokusa na scharakteryzowanie typowego mieszkańca tych stron. Nie będzie przesady gdy powiemy, że jest to najczęściej człowiek pracowity, twardy otwarty na świat. Ale mimo zapobiegliwości, pracowitości mieszkańcom tej ziemi żyje się gorzej niż w innych powiatach. Większe tu rewiry biedy, większe tu bezrobocie, więcej tu emerytów i ludzi mieszkających samotnie. I wszędzie stąd daleko, do stolicy kraju, województwa. Tylko do granicy z Ukrainą mamy blisko.

                                                                                                                        Marian Ważny

 

]]>
Mozaika narodowościowa na ziemiach lubaczowskich w 1921 roku Konrad Morawski http://www.kresowiak.prohost.pl/?p=628 Mon, 23 Mar 2020 00:17:50 +0000 http://www.kresowiak.prohost.pl/?p=628 Czytaj dalej ]]>  Jesienią 1918 roku po zakończeniu wielkiej  wojny znaczącym zmianom został poddany układ geopolityczny Europy. Na jej mapę powróciła odrodzona, niepodległa Polska, której podział administracyjny sankcjonował istnienie województwa lwowskiego. Tej jednostce samorządu terytorialnego podlegał powiat cieszanowski, gdzie żyli przede wszystkim Polacy i Rusini. Terytoria, dziś potocznie nazywane ziemiami lubaczowskimi, były u progu odbudowy Polski podzielone na 2 miasta i 64 gminy, przy czym w niektórych  gminach dodatkowo wyodrębniono tzw. przysiółki. Ponadto 4 gminy, tj. Lipsko, Narol, Oleszyce i Płazów, posiadały status miasteczek. Dodatkową formę podziału  administracji powiatu cieszanowskiego, jak również innych jednostek powiatowych w kraju, stanowiły tzw. obszary dworskie, których na ziemiach lubaczowskich było łącznie 48. Tak oto w regionie, według stanu administracyjnego na 1921 rok, wykształciła się mozaika narodowościowa, która obejmowała współżycie Polaków i Rusinów, a także w mniejszym zakresie Żydów.

 Informacje o dokładnej strukturze narodowościowej  na ziemiach lubaczowskich w 1921 roku zawdzięczamy powołanemu 13 lipca 1918 roku Głównemu Urzędowi Statystycznemu. Pierwszym poważnym sprawdzianem funkcjonowania urzędu było przeprowadzenie spisu powszechnego ludności w Polsce, który pierwotnie  miał odbyć się w 1920 roku, ale te plany pokrzyżowały wrzenia na granicach kraju. Na Polskę nacierali bolszewicy, zaś status Śląska i Wileńszczyzny wciąż pozostawał nieuregulowany w sensie prawno-administracyjnym. W ten sposób pierwszy spis powszechny ludności w Polsce odbył się dopiero 30 września 1921 roku, nie obejmując zresztą całego kraju, tj. właśnie części Górnego Śląska i Wileńszczyny. Wyniki spisu umożliwiają jednak dokonanie analizy demograficznej na ziemiach lubaczowskich pod względem narodowościowym i wyznaniowym.

 W 1921 roku na ziemiach lubaczowskich  żyło 81 368 osób, w tym liczbę  mężczyzn ustalono na 39 524, zaś liczbę kobiet na 41 844. Dwoma dominującymi narodami  lub grupami narodowościowymi na tym terenie byli Polacy – 40 661 mieszkańców oraz Rusini – 36 468 mieszkańców. Trzeba tu zastrzec, że Rusini nie stanowili jednolitego narodu, ponieważ w skład tej grupy wchodzili przede wszystkim Ukraińcy i Białorusini. Niemniej bez ryzyka można założyć, iż na ziemiach lubaczowskich zdecydowaną przewagę w tej grupie mieli mieszkańcy o tożsamości ukraińskiej. Nie należy natomiast utożsamiać Rusinów z Rosjanami, którzy w spisie przeprowadzonym przez Główny Urząd Statystyczny byli przyporządkowani do osobnej grupy jako „Rosjanie”, których zresztą na ziemiach lubaczowskich w 1921 roku żyło wyłącznie siedmiu. W każdym razie oprócz Polaków i Rusinów wyraźną grupę mieszkańców ówczesnego powiatu cieszanowskiego stanowili także Żydzi – 4 100 mieszkańców, zaś jako śladową należy ocenić obecność Niemców – 108 mieszkańców, a także przedstawicieli innych narodów lub grup narodowościowych – 31 mieszkańców.

 Za tożsamością narodową mieszkańców ziem lubaczowskich w 1921 roku nie zawsze szła struktura wyznaniowa. Otóż w tym czasie  na tych terenach żyło znacznie więcej wyznawców religii greckokatolickiej (42 837), niż osób deklarujących wyznanie rzymskokatolickie (29 556). To oznacza, że duża grupa Polaków, około 5 tysięcy mieszkańców powiatu cieszanowskiego, należała w sensie wyznaniowym do Kościoła Greckokatolickiego. Innym ciekawym wnioskiem, na bazie analizy spisu powszechnego ludności z 1921 roku, pozostaje fakt, że na ziemiach lubaczowskich żyło ponad dwukrotnie więcej wyznawców judaizmu, niż mieszkających tu Żydów. Można więc bez ryzyka założyć, że kolejna grupa, około 5 tysięcy, Polaków w powiecie cieszanowskim deklarowała wyznanie mojżeszowe. W sumie więc biorąc pod uwagę przeszło 40 tysięcy Polaków żyjących na ziemiach lubaczowskich w 1921 roku, to około 10 tysięcy deklarowało przywiązanie do wyznania greckokatolickiego lub judaistycznego. Oczywiście niewykluczone pozostaje istnienie zjawiska, w wyniku którego Ukraińcy lub Żydzi mieszkający w powiecie cieszanowskim, deklarowali się na zasadzie tradycji jako Polacy, stąd też mogły wyniknąć rozbieżności w zestawieniu poczucia  tożsamości narodowej i świadomości wyznaniowej. Wątpliwości nie może jednak budzić fakt, że na ziemiach lubaczowskich po 1918 roku prężnie rozwijała się kultura greckokatolicka, a dodatkowych barw tej mozaice wyznaniowej dodawali Żydzi.

 Do kolejnej grupy wniosków, na bazie spisu powszechnego ludności z 1921 roku, przybliża struktura narodowościowa i wyznaniowa na ziemiach lubaczowskich bezpośrednio w odniesieniu do miast i gmin. Jak już wcześniej wspomniałem, w tym czasie w powiecie cieszanowskim funkcjonowały dwa miasta, tj. Cieszanów i Lubaczów. W pierwszym wymienionym, czyli ówczesnej stolicy powiatu, żyło 2 248 mieszkańców, spośród których największe grupy narodowe stanowili Polacy (1 481), następnie Żydzi (525) i Rusini (242), a w sensie wyznaniowym dominowali wyznawcy religii rzymskokatolickiej (1 024) i judaistycznej (939), przy mniejszej liczebności wyznawców religii greckokatolickiej (283). W sumie więc miasto Cieszanów w 1921 roku było strefą koegzystujących ze sobą Polaków, Rusinów i Żydów, choć bardziej adekwatnym odzwierciedleniem sytuacji narodowościowo-wyznaniowej w powiecie było miasto Lubaczów.

 Otóż w przyszłej stolicy powiatu żyło wówczas 5 303 mieszkańców, spośród których autorzy spisu wymieniają 2 991 Polaków, 1 793 Rusinów i 519 Żydów. Tyle, że w Lubaczowie, inaczej niż w rzymskokatolickim Cieszanowie, dominowało wyznanie greckokatolickie (2 199 wyznawców). Dużą grupę tworzyli też wyznawcy judaizmu (1 715), a najmniejszą wyznawcy religii rzymskokatolickiej (1 384). Miasto Lubaczów było więc w tym okresie wielokulturowym obszarem ścierania się i wzajemnego przenikania Polaków, Rusinów i Żydów. W 1921 roku często w tym mieście można było spotkać Polaków identyfikujących się z Kościołem Greckokatolickim lub wyznających judaizm, rzadziej jednak Rusinów lub Żydów deklarujących wyznanie rzymskokatolickie. Zatem okazuje się, że w dzisiejszej stolicy powiatu lubaczowskiego tradycje rzymskokatolickie nie były tak mocno osadzone w dziejach miasta, jak tradycje greckokatolickie.

 Ostatnią, wartą poruszenia, kwestią narodowościowo-wyznaniową w związku ze spisem ludności z 1921 roku są gminy w powiecie cieszanowskim. Otóż w 64 ówczesnych gminach żyło 71 689 mieszkańców, spośród których 34 621 to Polacy, 34 013 – Rusini, 2 946 – Żydzi, a także w śladowej ilości przedstawiciele innych narodów. W gminach dominowało wówczas wyznanie greckokatolickie – 39 748 wyznawców, dużą reprezentację wyznawców miało również wyznanie rzymskokatolickie – 25 949, a w tej mozaice obecni byli także mieszkańcy identyfikując się z judaizmem – 5 836.

 W wielu przypadkach zdarzało się, że pod względem struktury narodowościowej przewagę liczebną nad Polakami mieli Rusini. Takie  zjawisko wystąpiło w 31 spośród 64 gmin, przy czym do umownych „gmin rusińskich”, tj. takich, gdzie liczba Rusinów przekraczała 50% całej populacji, można było zaliczyć tylko następujące gminy: Gorajec (95,5% całej populacji), Lubliniec Stary (94,2%), Wólka Zapałowska (94%), Huta Stara (93,7%), Brusno Stare (91,7%), Lubliniec Nowy (90,7%), Sucha Wola (86,9%), Szczutków (86%), Futory (81,1%), Podemszczyzna (80,4%), Sieniawka(80,1%), Krowica Sama (78,8%), Krowica Lasowa (78,7%), Borchów (73,5%), Ułazów (69,4%), Nowe Sioło (69,1%), Łówcza (66,2%) oraz Oleszyce Stare (60,7%).

 Oczywiście w powiecie cieszanowskim prężnie funkcjonowały także gminy typowo polskie, gdzie liczebną przewagę w strukturze narodowościowej mieli Polacy. Takimi  gminami, w których populacja Polaków przekroczyła 50% ogółu mieszkańców były: Ruda Różaniecka (99,9% całej populacji), wieś Narol (99,9%), Cewków (99,4%), Kadłubiska (99,1%, brak jakiejkolwiek obecności Rusinów), Chlewiska (99%), Karolówka (98,9%, wówczas jako Burgau), Huta Różaniecka (98,7%), Rudka (98,7%, brak jakiejkolwiek obecności Rusinów), Narol (97,7%), Dąbków (96,6%, wówczas jako Felsendorf ), Lipsko (98,1%), Załuże (90,5%), Ostrowiec (90,2%), Łukawica (89,8%), Nowiny Horynieckie(89,7%), Polanka Horyniecka (89,2%, wówczas jako Deutschbach), Lipowiec (78%), Kowalówka (74,9%, wówczas jako Freifeld), Wola Wielka (71,4%), Brusno Nowe (70,8%) oraz Podlesie (61,7%, wówczas jako Reichau). 

]]>
Samorządowiec rzecznikiem ludzkich spraw Marian Ważny http://www.kresowiak.prohost.pl/?p=604 Fri, 20 Mar 2020 02:53:58 +0000 http://www.kresowiak.prohost.pl/?p=604 Czytaj dalej ]]>   Henryk Goraj to jeden z najbardziej znanych i wyrazistych samorządowców w naszym powiecie. W wypowiedziach zawsze przyświeca mu troska o interes społeczny i mandat radnego traktuje w kategoriach misji. W służbie społecznej wyróżnia go twarda nieustępliwość i brak, tak popularnej wśród wielu radnych, lokajskiej uległości wobec władzy. Głęboko osadzony w realiach naszego terenu, zawsze na sesjach ma odwagę upominać się o ważne dla ludzi sprawy. Jest absolutnym rekordzistą w zgłaszanych interpelacjach. I może dlatego budzi skrajne emocje. Suchej nitki nie zostawiają na nim urzędnicy samorządów z ich władzami na czele. Od nich można usłyszeć, że to demagog, populista. Z kolei u wyborców, w tym i rolników, cieszy się niekwestionowanym autorytetem, czego dowodem jest zdobywana rekordowa liczba głosów w kolejnych wyborach samorządowych.

  Ten na miarę XXI wieku rolnik, w służbę społeczną wprzągł się już w młodym wieku. Przez trzy kadencje był radnym w Gminie Stary Dzików, a przez trzy ostatnie kadencje jest radnym powiatowym. Był także delegatem Izby Rolniczej 50 hektarowego gospodarstwa (które przekazał synowi i pomaga mu w jego prowadzeniu) dorobił się wraz z żoną uczciwą pracą własnych rąk. Wyposażone jest ono w nowoczesny sprzęt i prowadzi hodowlę 25 sztuk bydła mlecznego. Należy do światłych rolników. Zdobyta w Technikum Rolniczym wiedza jest ciągle poszerzana. Na bieżąco śledzi fachową prasę i wydawnictwa. Systematycznie uczestniczy w sympozjach związanych z  tematyką rolniczą. Szczególnym jego zainteresowaniem są wystawy i prezentacje rolnicze, organizowane przez placówki naukowe.

 W swoim charakterze zawarł całe bogactwo duszy chłopa. Nic więc dziwnego, że pielgrzymują do niego rolnicy. Służy im radą, pomocą, jak sprofilować gospodarstwo, jak wyjść z kłopotów, jak zintensyfikować produkcję rolną. Jest jak czuły sejsmograf reagujący na bolączki i potrzeby ludzi. I co znamienne, Henryk Goraj, w typowo rolniczym powiecie, w Radzie Powiatu jest jedynym rolnikiem! Pozostali to nauczyciele i urzędnicy, uzależnieni od zwierzchnich władz samorządowych. Z tych też powodów nie stać ich na krytyczne wypowiedzi. A ani Henryk Goraj, ani nikt z jego rodziny, nie jest przyklejony do urzędniczej klamki, czy w inny sposób związany z gminną, czy powiatową władzą. Urzędnicy więc wobec Henryka Goraja, pozbawieni są instrumentów, aby go dyscyplinować. Tym bardziej, że u radnego nie ma ani odrobiny, tak popularnej wśród rolników, bojaźni, pokory wobec urzędników i władzy. Z taką samą otwartością jak z sąsiadem, rozmawia z wójtem, starostą, czy nawet marszałkiem. Nie stroni od mocnych słów, sprawy zawsze stawia na ostrzu noża. Prowadzenie gospodarstwa, jak też wieloletnia praca w samorządach, wyostrzyła jego spojrzenie i mocno zakotwiczyła w gminno-powiatowej rzeczywistości.

Radny już na jednej z pierwszych sesji cztery lata temu, zabierając głos, zadeklarował swój program: „Wszystko wskazuje na to, że nadal w pojedynkę, będę w opozycji. Mimo to, chociaż znajdę się w osamotnieniu, będę się narażał i będą mi grozić sądem, nie ustąpię z wybranej kilkanaście lat temu drogi samorządowca. To wyborcy mnie wybrali i im pozostanę wierny. To od nich czerpie siłę i ich wsparcie jest dla mnie źródłem wielkiej satysfakcji”. Z drogi tej nie zboczył, mimo kłód rzucanych mu pod nogi. Nic u niego z postawy klakiera. Nie owija spraw w bawełnę. Wyznaje jasne zasady i twardo stąpa po ziemi. Nie ma zwyczaju chować się za czyjeś plecy. Nie daje się zbyć ogólnikami. Po prostu kawa na ławę. Uchodzi za gorliwego obrońcę rolników. Wie, czego chce, nie daje się zwieźć z tropu.

 Z uznaniem należy powiedzieć, że radny Goraj porusza ważkie społeczne problemy. Postulował właściwe oprofilowanie szkół, tak aby nie kształciły one bezrobotnych absolwentów. Upominał się o transparentność zatrudnienia w administracji, gdyż jego zdaniem, bardzo często, przy przyjmowaniu do pracy, liczy się przynależność partyjna i układy, a nie kompetencje. Radny zabiega o właściwą rangę samorządu. Z niepokojem na jednej sesji mówił: „Rada Powiatu zamiast być miejscem, gdzie w wyniku swobodnej dyskusji, wykuwa się program dla powiatu, często staje się jednostką biernie akceptującą zgłaszane uchwały, a nawet, jak to czyni przewodnicząca Jadwiga Pałczyńska, usiłuje dyscyplinować radnego, chcąc w ten sposób schlebiać staroście”.

 Co roku ustosunkowuje się do uchwalanego budżetu. Alarmuje o niepokojącym zadłużaniu powiatu, które w jednym roku sięgało aż 24 mln zł. Postuluje, by oszczędności szukać w wydatkach bieżących i administracyjnych, a nie w wydatkach majątkowych i w inwestycjach, ponieważ to one dają miejsca pracy. Krytycznie ocenia też promocje powiatu. Fakt, że do tej pory nie udało się ściągną znaczącego inwestora, jego zdaniem, winno skłaniać do głębszej refleksji. Nie zawsze jego wnioski znajdują akceptacje. „Gdy na prośbę mieszkańców Wielkich Oczu, na jednej sesji poruszyłem sprawę budowy w gminie kanalizacji (której nie ma ani metra), interpelacja ta wywołała ostrą reakcję radnego Stanisława Mokrzyckiego i przewodniczącej Jadwigi Pałczyńskiej, która zwróciła mi uwagę , abym się nie wtrącał w nie swoje sprawy i abym zajął się swoim terenem”. Na sesjach, wychodząc naprzeciw postulatom rolników, domaga się doprowadzenia do scalenia gruntów w Cewkowie. Interpelacje w tej sprawie zgłaszał nawet pani wojewodzinie, gdyż jego zdaniem, władze gminy Stary Dzików i powiatu w tej kwestii nic nie robią, ponieważ „pani wójt Barbara Małecka i przewodniczący Rady Gminy Bogdan Ozimek, scalenie w Cewkowie gruntów uważają za niemożliwe do przeprowadzenia. No cóż dla nich liczy się własne wygodnictwo a nie interes rolników” – mówi radny. Dowodem, że na sesjach Henryk Goraj podejmuje ważkie problemy, może być też fakt, że jego wystąpienia szeroko komentuje tygodnik „Życie Podkarpackie”.

Pole działania radnego Goraja nie ogranicza się tylko do wystąpień na sesjach. Aktywnie włącza się w żywotne problemy swej gminy jak też powiatu. Był jednym z głównych inicjatorów uhonorowania tablicą pamiątkową posła II Rzeczpospolitej Stanisława Hulaka. Z uporem zabiegał o modernizację szosy Oleszyce – Stary Dzików. W tym celu kilkakrotnie interweniował w Urzędzie Marszałkowskim i u wojewody. Przed kilkunastoma miesiącami z byłym wójtem Stanisławem Zającem, Edwardem Stachowem i Henrykiem Wojtowiczem, z postulatem budowy drogi, złożyli wizytę marszałkom województwa. Ponadto interweniował w sprawie tej inwestycji u posłanki Anny Schmidt-Rodziewicz. Radny zabiegał o środki na budowę boiska sportowego przy LO w Lubaczowie. „Ale dyrektor Zbigniew Hypiak nie raczył mnie zaprosić na otwarcie boiska, chociaż wcześniej się deklarował, że to uczyni – czyżby ze strachu?” – mówi radny z goryczą.

 Reagując na prośbę mieszkańców Lipia w gminie Narol, radny Goraj, wraz z sołtysem tej wsi Janem Lasotę i mieszkańcami, interweniują na sesji rady powiatu w sprawie wykopania przydrożnego rowu, przy drodze powiatowej, gdyż jego brak powoduje zalewanie pobliskich zabudowań.W sprawie budowy 3600 m drogi powiatowej, łączącą gminę Stary Dzików z Adamówką, radny o wspólne finansowanie tej inwestycji interweniował u marszałka, starostów powiatów, a także u dyrektora RDLP Grażyny Zagrobelnej. Henryk Goraj podejmuje też starania o budowę drogi ze Starego Dzikowa do zakładu przetwórczego przy ulicy Leśnej. Wspiera też budowę obwodnicy Narola. W celu przyśpieszenia tej inwestycji, wspólnie ze znanym społecznikiem dr Janem Zuchowskim, składa wizytę marszałkom województwa podkarpackiego. Radnemu bliskie są też sprawy kultury. Zgłaszał interpelacje, aby ośrodki kultury gminy i powiatu, podjęły się zadania popularyzacji pisarza – noblisty Isaaca Singera, którego dziadek był rabinem w Starym Dzikowie.

Kiedy na sesjach radny porusza istotne dla powiatu problemy, niektórzy urzędnicy nie radzą sobie z odpowiedzią bądź je bagatelizują. Gdy na jednej sesji radny wyszedł z postulatem zmiany w ZSZ w Lubaczowie niektórych kierunków kształcenia, jej dyrektor Andrzej Nepelski zabierając głos powiedział, że radny zamiast zgłaszać krytyczne uwagi pod adresem szkoły, winien się zająć rekrutacją do niej uczniów ze swego terenu. Na jednej sesji radny upomniał się o usprawnienie obsługi klientów w wydziale komunikacji, gdyż ciągle są tam kolejki. Dyrektor wydziału Jan Bednarczyk, zamiast dać wyjaśnienie i zaproponować stosowne rozwiązanie, przy biernej postawie przewodniczącej, zbeształ radnego. Za status bycia niepokornym samorządowcem trzeba płacić wysoką cenę. Najmniejsza nieścisłość w jego wypowiedzi bywa wyolbrzymiana i wykorzystana do ataków na niego. A wiadomo, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. W różny sposób usiłuje się go zdyskredytować i podkopywać jego pozycje. Oto w trakcie poprzedniej kampanii wyborczej intensywnie kolportowana była kłamliwa wieść, że droga do Starego Dzikowa, już dawno byłaby zmodernizowana, gdyby nie Henryk Goraj! Wiadomo, ważki i chwytliwy był to argument. Czyniono to w nadziei, że radny przepadnie w wyborach. Jednakże wyborcy rozdzielają ziarno od plew i Henryk Goraj zwyciężył.

  Henryk Goraj jest wyrazicielem  bolączek, tęsknot i dążeń ludzi. Wbrew pozorom tacy jak on, również przez swoje krytyczne wystąpienia, uwiarygadniają samorząd, czynią z niego autentyczne forum wymiany poglądów. W realiach, gdy radni zachowują się biernie na sesjach, niezwykle cenni są samorządowcy, których stać na odwagę i mówienie własnym głosem.

]]>
Powiat Lubaczowski. Zielona Dolina Żywności i Zdrowia Adam Łazar http://www.kresowiak.prohost.pl/?p=527 Thu, 12 Mar 2020 22:54:47 +0000 http://www.kresowiak.prohost.pl/?p=527 Czytaj dalej ]]>   12 grudnia 2019 roku w Starostwie Powiatowym w Lubaczowie odbyła się konferencja na temat: „Powiat Lubaczowski. Zielona Dolina Żywności i Zdrowia”. Starostwo przygotowało ją z Uniwersytetem Przyrodniczym we Wrocławiu. Celem spotkania było zainicjowanie budowy szerokiej platformy współpracy na rzecz uruchomienia programu naukowo-gospodarczego „Zielona Dolina Żywności i Zdrowia”. Dzięki realizacji tego programu możliwy byłby wzrost produkcji żywości wysokiej jakości na terenie pow. lubaczowskiego.W konferencji wzięli udział producenci żywności, właściciele gospodarstw agroturystycznych, przedstawiciele stowarzyszeń i organizacji rolniczych, rolnicy, ekolodzy, samorządowcy, zainteresowani rozwojem lokalnej i zdrowej żywności. Wszystkich powitał starosta lubaczowski Zenon Swatek. – Organizując tę konferencję, udowadniamy, że powiat lubaczowski stawia na jakość i rozwój rolnictwa, w tym produkcję żywności najwyższej jakości. Jestem przekonany, że dzisiejsze forum będzie miejscem wymiany doświadczeń i nawiązania kontaktów. Wyrażamy wolę wspólnego działania. Z dużą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że perspektywa rozwoju rolnictwa ekologicznego i produkcji żywności wysokiej jakości na ziemi lubaczowskiej jest obiecująca. Będzie przybywać producentów takiej żywności. Z tym wiążemy nadzieję na rozwój regionu – mówił starosta lubaczowski Zenon Swatek.

  Warto wiedzieć, że w pow. lubaczowskim istnieje 58 gospodarstw ekologicznych. Niektóre z nich specjalizują się w wytwarzaniu produktów ekologicznych, np. karpia wędzonego w Rudzie Różanieckiej, kiełbasy w Nowym Siole, sera w Wólce Krowickiej, miodów lubaczowskich. O rynkowych wyzwaniach przemysłu rolno-spożywczego w Polsce, innowacjach w sektorze rolno-spożywczym, nowych uprawach, produkcji żywności wysokiej jakości mówił prof. dr hab. inż. Mirosław Miller z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, jeden z twórców projektu „Zielona Dolina Żywności i Zdrowia”. – Nasz Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu jest inicjatorem, liderem, a także partnerem przedsięwzięć gospodarczych w regionie zakresie szeroko pojętego BIO-biznesu, dotyczącego m.in. wyspecjalizowanej produkcji żywności prozdrowotnej. Z inicjatywami programowymi wychodzimy poza nasze województwo, dlatego dziś jestem w Lubaczowie – mówił gość z Wrocławia.

 W dyskusji radny pow. lubaczowskiego Kazimierz Rymarowicz wskazywał na niskie ceny malin i fasoli. Jego zdaniem to nie jest prawidłowe, że pośrednik zarabia tyle samo lub więcej niż producent. Mankamentem jest i to, że w powiecie nie ma przetwórni owoców i warzyw. Profesor Uniwersytetu Przyrodniczego radził, by zrzeszać się w grupy lub spółdzielnie producenckie i oferować klientom kompleksową ofertę produktów. Eliminować pośredników i zawierać umowy bezpośrednio z odbiorcą, którym mogą być stołówki szkolne szpitalne, sanatoryjne, restauracje.

Prezes Zarządu Związku Stowarzyszeń „Podkarpacka Izba Rolnictwa Ekologicznego” Piotr Puchalski poinformował, że ich Stowarzyszenie jako pierwsze w kraju było organizatorem targów zdrowej żywności i że od 2013 roku funkcjonuje Szlak Kulinarny Podkarpackie Smaki, oferujący bogatą tradycję kulinarną regionu. Organizuje się dużo kiermaszów, pikników oferujących zdrową i regionalną żywność. Ważne jest uzyskanie znaku towarowego „produkt rolnictwa ekologicznego”, bo to daje prawo do sprzedaży po wyższej cenie ze względu na jakość oraz dodatkowe dopłaty do użytków rolnych. Mankamentem jest to, że ciągle zmienia się prawo i jest nadal duża biurokracja.

 Zapytałem organizatora tej konferencji Bogdana Skibińskiego, naczelnika Wydziału Rolnictwa, Leśnictwa i Ochrony Środowiska w Starostwie Powiatowym w Lubaczowie, czy będą podejmowane dalsze działania współpracy z Uniwersytetem Przyrodniczym we Wrocławiu i przedsiębiorcami na Dolnym Śląsku. – Planujemy w pierwszej połowie roku 2020 wyjazd zainteresowanych rolników na Dolny Śląsk, by podpatrzeć dobrze funkcjonujące gospodarstwa, po-rozmawiać o kierunkach współpracy. W pow. lubaczowskim w przeszłości rolnicy uprawiali len i konopie, a w Lubaczowie była roszarnia lnu i konopi. Jest zapotrzebowanie na włókno konopi w przemyśle włókienniczym, ale i oleju konopnego w przemyśle kosmetycznym i medycznym. Kolejny obszar współpracy to produkcja pasz ekologicznych, a w dalszej przyszłości to przemysł biomateriałów oparty o celulozę z drewna – powiedział mi Bogdan Skibiński. W przerwach kawo-wych podczas konferencji można było posmakować wędlin, wypieków cukierniczych, chlebów oferowanych przez lubaczowskich przedsiębiorców.

]]>